HANAHAKI
W filmowej scenie, wśród wznoszących się po zimie kwiatów i przy akompaniamencie słodkiego ptasiego świergotu, piękny młodzieniec odbiera wraz ze swoimi przyjaciółmi jedną z pierwszych życiowych lekcji od leciwej, mądrej Sowy:
Tak sobie idziesz i rozmyślasz. Nie patrzysz ani w lewo, ani w prawo. I nagle wpadasz, prościuteńko właśnie na nią. Uuu! Zaczynają ci drżeć kolana, kręci ci się w głowie, robisz się lekki jak piórko i – nim się zorientujesz – już stąpasz po chmurach. I wiecie co dalej? Cały świat wiruje, a to znaczy, że całkiem straciłeś głowę. Powiem wam coś jeszcze: zdarza się to prawie każdemu. Miejcie się na baczności!
Jej, to strasznie głupie! Okropne! Nie pozwolę na to! – chciałoby się zawtórować jelonkowi Bambi i pozostałym zaniepokojonym, leśnym słuchaczom.
Jak okazuje się później, zupełnie niepotrzebnie. Tak to przecież w dziecięcych bajkach bywa, że końcem wizji uciążliwych i otumaniających objawów romantycznego zauroczenia jest zazwyczaj ulga w postaci zwieńczonej dojrzałym związkiem miłości, której to nic i nikt nie jest w stanie zakończyć.
Można teraz wyłączyć telewizor. Powolnie zbierane podczas dorastania doświadczenia boleśnie odzierają ze złudzeń marzenia, uciszają naszą egzaltację i powodują, że ze znanych nam historii po prostu się wyrasta. O alternatywnych miłosnych zakończeniach właśnie, choć nadal utrzymanych w niewinnie poetyckiej stylistyce, opowiadają prezentowane na wystawie prace duetu studentek z warszawskiego Wydziału Malarstwa. Zręcznie zapożyczając motywy z różnych kultur, senników, symboliki koloru, czy praw botaniki i meteorologii, artystki proponują widzowi kompozycje-zagadki na temat tęsknoty, poświęceń, trudnych relacji, obawy przed odrzuceniem.
Z niepokojem zauważają, że miłość bywa czasem niebezpieczna. Czułymi słówkami można się zakrztusić, spijany z płatków nektar i zjedzony w pośpiechu bukiet kwiatów okazują się trujące, a intensywny zapach piżma mdli do tego stopnia, że nie można oddychać. Człowiekowi zdarza się też zapaść na spowodowaną nieodwzajemnieniem uczucia, fikcyjną, literacką chorobę Hanahaki (objawia się ona bolesnym, niekontrolowanym rozrostem łodyg oraz kwiatów w płucach). Albo powietrze zdarza się być zbyt ciężkie, kiedy to oranż nieba towarzyszący romantycznemu zachodowi słońca gęstnieje w duszną czerwień, zwiastując burzę i obfite opady deszczu. Albo w ogóle trudno wykrzesać z siebie romantyczne uniesienie, kiedy wokół agresja a przed sobą ponura przyszłość. W takich to okolicznościach Agata Charuk i Weronika Nowojska postanawiają pięknie mówić, dlaczego można bać się miłości.
Spać nie można, sio! Sio! Zaczęło się… każdej wiosny to samo. – leciwa, mądra Sowa złapała się za głowę.
Co, gdzie, kiedy
„HANAHAKI”
Biblioteka Publiczna im. Stanisława Staszica m. st. Warszawy w Dzielnicy Bielany
ul. Romaszewskiego 19